Lewis Hamilton postawił sobie za cel zbliżenie się do rekordów Formuły 1, które obecnie należą do Michaela Schumachera. Brytyjczyk zdaje sobie sprawę, że jest to bardzo trudne zadanie.
Nie tylko kibice i miłośnicy statystyk myślą o tym, by rekordowe liczby, ustanowione przez Michaela Schumachera, zostały zastąpione nowymi. Udzieliło się to również Lewisowi Hamiltonowi.Brytyjczyk w Meksyku zapewnił sobie piąte mistrzostwo świata. Dzięki temu zrównał się z Juanem Manuelem Fangio i przed nim znajduje się tylko Niemiec z siedmioma tytułami. Schumi dzierży też inny, niesamowity rekord, czyli 91 zwycięstw w wyścigach.
Lewis pokonał już Michaela w jednej kategorii, czyli w liczbie pole positions. Przed GP Brazylii 2018 na jego koncie jest ich aż 81. Niemiec pierwsze pole startowe zdobył, według statystyk, 68 razy, jednak kibice pamiętają, że ze względu na karę przed GP Monako 2012, zabrano mu 69. triumf.
Tuż po wyścigu na Autodromo Hermanos Rodriguez z ust Nico Rosberga padły słowa, że Hamilton ma duże szanse na zdobycie dwóch kolejnych tytułów, a wygranie 20 wyścigów w tym czasie również jest realne. Brytyjczyk uważa, że to sporo, ale podejmie próbę.
"Dam z siebie wszystko. Kto wie czy będę miał szanse na kolejne zwycięstwa. Schumacher, dla przykładu, ma 91 wygranych, to bardzo dużo. Długa droga do tego, ale będę tu jeszcze kilka lat i mam nadzieję, że przynajmniej się zbliżę."
Lewis jest w Formule 1 od 2007 roku. Można powiedzieć, że o mistrzostwo walczy praktycznie regularnie, a przecież dwukrotnie przegrał je w ostatniej rundzie sezonu, w 2007 z Kimim Raikkonenem i w 2016 z Nico Rosbergiem. Mimo tego, że przez całą karierę odnosi sukcesy, nie uznaje siebie za "jedynkę" w historii.
"Nigdy nie sklasyfikuję siebie jako najlepszego. Michael jest zdecydowanie z przodu, jeśli chodzi o zwycięstwa w wyścigach. Dlatego to jego można zapisać na samym szczycie. Natomiast Fangio, przynajmniej z perspektywy kierowców, jest i zawsze będzie jak ojciec chrzestny. Mój szacunek dla niego jest ogromny za to, co zrobił w czasach, gdy wszystko było tak niebezpieczne. Wyróżnieniem dla mnie jest to, że można stawiać moje nazwisko obok niego. Gdybym dziś zrezygnował, Hamilton zawsze byłby koło niego. Czuję, że nadal jeżdżę wraz z tą iskierką, którą mam od ósmego roku życia i którą kocham."
04.11.2018 22:56
0
Nie wiem czy Lewis da radę,
04.11.2018 23:06
0
Akurat porównywanie się jest bez sensu! Fangio się ścigał w latach gdzie na początku samym było po 6 GP kończąc jak on kończył na chyba 11-stu. Pole postion to samo. Za Schumachera to się tankowało i pole position nie było tak ważne. Toyota paliwa na 8 okr i pierwszy rząd albo McLaren. Schumacher i tak ma ich sporo ale to nie była wtedy tak ważna kwestia. Tak samo jest z wyścigami. Wtedy sezon miał 16-18 wyścigów a teraz 21. W przekroju 8 lat to jest sporo bo to jest jeden sezon dodatkowy. Jeśli Max będzie jeździł to w wieku 32, 33 lat będzie miał największą ilość startów w F1 a ma być po 25 niby ale wątpię.
05.11.2018 09:55
0
bez problemu pobije rekordy Schumiego, tylko pod jednym warunkiem że za głównego przeciwnika będzie miał kogoś pokroju Vettela, a biorąc pod uwagę że w przyszłym roku będzie już Leclerc w ferrarce to może być ciekawie:-)
05.11.2018 10:49
0
Myślę że pobicie rekordów Schumachera jest dla Lewisa możliwe i całkiem realne. Ale uważam że nie będzie to dla niego takie proste. Mercedes wiecznie dominować nie będzie. Już w tym roku gdyby Vettel nie popsuł to Lewis nie miałby tego piątego tytułu. Za rok Ferrari może być równie mocne lub nawet jeszcze szybsze a do tego do walki o tytuł może włączyć się Red Bull. Myślę że jeśli Hamilton nie zdobędzie w dwóch kolejnych sezonach dwóch tytułów to rekordu nie będzie.
05.11.2018 10:53
0
Pomijając lata powrotu schumiego to w 15 lat niemiec wygrał 7 razy mistrzostwo, tak więc lewis musi w 3 sezony zostać 2 razy mistrzem. Wygrane wyścigi, to z iloma wygranymi Lewis nie skończyłby kariery to i tak jego wynik będzie bardziej imponujący niż schumiego który nigdy nie mial partnera zespołowego na poziomie rosberga czy tym bardziej alonso.
05.11.2018 11:08
0
W sumie to porownywalne jakkolwiek moze byc ilosc tytulow, czy np PP. Ilosc wygranych wyscigow nie, bo kiedys bylo mniej, zdobyte punkty nie, bo kiedys byla inna punktacja, ilosc okrazen na prowadzeniu nie, bo kiedys byly inne tory... itd itp. Wszystko zalezy od tego jak bedzie sie spisywal Merc i czy Seba sie odbuduje psychicznie i jak bedzie wygladala wspolpraca z Leclerkiem. No i przede wszystkim czy bedzie Mu sie chcialo, wiemy ze czesto gesto wygrywa jego celebrycka natura i wtedy interesuje Go wszystko, tylko nie F1 ;)
05.11.2018 11:16
0
Ile wyścigów by nie wygrał i ile tytułów nie zdobył, to lepszy od Fangio nie będzie. Bo nikt nie był i nikt nie jest lepszy od Fangio.
05.11.2018 11:30
0
@7 to jak dyskusja Ali vs Tyson w swoich najlepszych okresach kariery. Takich dyskusji nie da sie roztrzygnac i sa czysto akademickie - nigdy sie nie dowiemy. No chyba, ze nauczymy sie odtwarzac (klonowac) ludzi bedacych juz w pewnym wieku.
05.11.2018 11:43
0
@7 Raptor202 ma rację! Też widziałem, przeżywałem nie bieżąco wszystkie wyścigi Fangio. Nikt do dziś nie zrobił takiego wrażenia!!! :))
05.11.2018 12:40
0
Przecież już się zbliżył.
05.11.2018 17:28
0
@8 Jasne, że porównania zawodników z różnych epok nigdy nie będą dostatecznie wiarygodne. Jednak to Fangio w największym stopniu zdominował konkurencję w czasach, w których jeździł. W ośmiu sezonach zgarnął pięć tytułów, zwyciężył niemal połowę wyścigów, w których startował, a w ponad połowie z nich był najlepszy w kwalifikacjach. Tylko jeden kierowca był w stanie rzucić mu realne wyzwanie - Alberto Ascari. Do tego te pięć tytułów Fangio zdobywał w czterech różnych teamach, co może świadczyć o jednym z trzech poniższych wariantów: - niebywałe szczęście przy każdej zmianie zespołu, - świadomość tego, który samochód będzie w danym roku najszybszy, - w latach 50. samochód odgrywał mniejszą rolę przy wygrywaniu, niż umiejętności kierowcy. Nawet gdybyśmy jakimś cudem odtworzyli takiego Fangio, Clarka, Prosta, Brabhama czy Laudę z ich najlepszych lat, to nadal porównywanie ich z obecnymi zawodnikami, a nawet ich między sobą, nie będzie miało żadnego sensu. Hamilton nie poradziłby sobie samochodem (nie wiem czy określenie "bolid" jest tutaj prawidłowe) Mercedes W196 tak dobrze jak Fangio, tak samo zresztą jak Fangio zapewne nie miałby szans wygrać wyścigu Mercedesem F1 W09. Według mnie jedynym sensownym kryterium porównawczym najlepszych zawodników z różnych epok jest właśnie ich porównanie na tle "reszty świata", jaka startowała w ich czasach.
05.11.2018 17:43
0
@11 to dojdziemy do wniosku, ze obecny boks (glownie waga ciezka) umarl, a F1 powoli tez umiera. Co w sumie wcale nie byloby tak dalekie od rzeczywistosci ;)
05.11.2018 19:44
0
Osiągi najlepszych ekip powoli się wyrównują, ale i tak przez najbliższe dwa lata to Lewis ma największą szansę na majstra, a co za tym idzie rekord MS jest właściwie na wyciągnięcie ręki.
06.11.2018 19:29
0
Na chwilę obecną (po GP Meksyku) sytuacja wygląda następująco: MISTRZOSTWA 7-5 dla Schumachera ZWYCIĘSTWA: 91-71 dla Schumachera POLE POSITION: 81-68 dla Hamiltona MIEJSCA NA PODIUM: 155-132 dla Schumachera Nie uwzględniam tutaj zdobytych punktów, ponieważ obowiązywały różne systemy punktacji Ale jak widać, Hamilton potrzebowałby trzech sezonów, żeby pokonać Schumachera w każdej z wyżej wymienionych statystyk zakładając, że następne bolidy Mercedesa będą prezentowały podobną formę w odniesieniu do reszty stawki. Faktem jest to, że Hamilton ma łatwiej od Schumachera, ponieważ ten sezon i kilka ubiegłych są dłuższe od tych z czasów świetności Schumachera. Mimo to, osiągnięcia Hamiltona zasługują na słowa uznania i nawet fajnie by było, gdyby dokonał czegoś, co przez ostatnią dekadę wydawało się niemożliwe do dokonania.
07.11.2018 11:48
0
Moim zdaniem to jest tylko kwestia tego czy Hamilton ma tyle zamiar jeździć w F1.Jak będzie jeździł do 2020-2021 roku to ma bardzo duże szanse na wyrównanie lub pobicia rekordów Schumachera.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się